Zagadalem się wczoraj z dwoma interesującymi facetami. Piotrek, rowerzysta długodystansowy, a Krzysiek, były wojskowy w stopniu pułkownika. Złapała mnie szarowka przez to, ale w końcu ten trip miał się wiązać z pogawędkami. Miejsce do spania jest na drugim miejscu.
Odcinek drugiego dnia nieco krótszy - 20km pieszo i ok 25 autostopem. Podwozka podarowali mnie Tadek i Sylwia z Różanej na Mokotowie, czyli prawie sąsiedzi :-) oraz Pani Iwona z Kabat. Jak na razie średnia czekania na stopa taka sama jak przez 2 lata w Azji, czyli 30 min. Nie jest źle.
Dzisiaj miałem wyruszyć kawałek dalej ale nie więcej niż 10 km, bo w tym miejscu Wisła jest podobno najszerszą na całym swoim odcinku. Piaszczyste łachy, siedliska ptaszysk. Wczoraj nie miałem czasu na przyrodę. Natomiast dzisiaj leje od rana. Dupsko uratowała mi rodzina Pana Jacka, która przekazała mi do dyspozycji kawałek podłogi. Pewnie zostanę tu do jutra, bo plecak przemokl do suchej nitki. Rodzina prowadzi małą stadninę, więc kto wie, może się do czegoś przydam :-)
Dzikie plaże zostawiam na jutro. Podobnie z Ośrodkiem Buddyzmu, który jest nieopodal, a którego istnienie po środku D bardzo mnie zainteresowało. Podobno zjeżdżają się tu ludzie z całego świata, a samo miejsce powstało że względu na specjalną energię jaka ponoć stąd bije. Zobaczymy.
A na razie czekam na koniec deszczu, po czym zajrze do stadniny od kuchni :-)
PS. Jak będziecie w Wildze, gorąco polecam Bar u Zosi. Polskie, domowe zarelko w fajnej cenie, czyli po ok 10 zeta za porcje. Bar znajduje się przy drodze 801 w kierunku Puław. Raczej każdy miejscowy zna to miejsce :-) a jak lubicie koty, też tam znajdziecie coś dla siebie! :-) Smacznego!