Geoblog.pl    agrafkaisznurek    Podróże    azjatycka (etno)wyprawa    orkiestry nie byÅ‚o, za to byÅ‚o zaproszenie na wrzeÅ›niowe wesele
Zwiń mapę
2016
09
mar

orkiestry nie było, za to było zaproszenie na wrześniowe wesele

 
Kirgistan
Kirgistan, Osz
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 61763 km
 
Wydawało się, że dogadałem z naszym gospodarzem sprawę jak trzeba - wpadamy do mahalli, Dolores nic nie wie, a tam czeka orkiestra i wita nas już w bramie przygrywką cygańską. A tymczasem, przyjechaliśmy do mahalli, przeszliśmy przez bramę, pipiliśmy czaj i posiedzieliśmy tak ze dwie godziny, ale nic się nie wydarzyło. Ale laski przeszły tuż obok nas z zapakowanym wielkim tortem (którego w planie nie było). Zaczęliśmy się zastanawiać o co chodzi, ale nie zapytaliśmy o to (bo może jakaś nadprogramowa niespodzianka). Minęła kolejna godzina i czas było się zbierać. Do tego jeszcze coś ukąsiło Dolores w dłoń i ta po kwadransie wyglądała jak bułka, a dwóch jak mniejszy bochenek chleba. Zamiast świętować urodziny w mahalli, udaliśmy się do med-punktu. Szybki zastrzyk antyalergiczny i po sprawie.

Umówiliśmy się, z naszym gospodarzem, że wpadniemy jeszcze raz, następnego dnia, czyli 8 marca. Zresztą i tam mieliśmy przyjechać bo mamy dla kilkunastu rodziny zdjęcia pamiątkowe, a dla naszego gospodarza album rodzinny. Dłoń Dolores po 30 godzinach cały czas jak bułka wygląda, ale przynajmniej kolor już mniej więcej wrócił do normy i palce wyglądają jak palce a nie salcesony. No, ale opuchlizna podobno może schodzić nawet kilka dni. Swoją drogą nie wiemy co to był za robal. Może pszczoła, osa lub szerszeń, bo drzewka owocowe pięknie już tutaj pod Oszem zakwitły i roje tego patałajstwa latają wszędzie. W mahalli wszyscy są jednak przekonani, że to jakiś tajemniczy niewielki czarny pająk, których też tu jest zatrzęsienie i wszystkich gryzą. Będzie trzeba obserwować.

A wracając do wizyty dnia następnego. 8 marca pojawiamy się w mahalli. Wszystkie laski i starsze panie wyglądają inaczej niż do tej pory. A to sari bardziej kolorowe, młode dziewczyny stroję w odcieniach pomarańczy. Może kwiatów tutaj nikt nie kupuje, ale jest również odświętnie. No i na ulicach pełno kobiet, które dzisiaj wyjątkowo siedzą w domu a nie pracują na ulicach i bazarach Osza.

Wchodzimy na podwórze naszego gospodarza a tam wszystkie laski z henną. 2 letnie i te 50 letnie też. Stoją też kobiety i mężczyźni, których wcześniej nie widzieliśmy. Wszyscy z koszami słodyczy i bukietami kwiatów. Przyjeżdżaliśmy do owej mahalli już od ponad miesiąca ale pierwszy raz obserwujemy taką strojność. Coś się święci, ale czy to z okazji dnia kobiet to już pewni nie jesteśmy. Też raczej nie chodziło o wczorajsze urodziny Doroty, bo tyle osób to raczej by się nie angażowało (chociaż mahalla to jeden wielki organizm, jedna wielka rodzina, więc kto wie??).

Wszystkie wątpliwości rozwiały się już chwili. Gospodarz wraz tłumkiem facetów zaprosili mnie do jednego pomieszczenia. Żona gospodarza zaprosiła Dorotę do drugiej izby. Zająłem miejsce na korpaczy i czekam. Inny mężczyźni również zajęli swoje miejsca. Pojawiły się orzeszki ziemne, a w ślad za nimi ciasteczka, czekoladki i owoce. Po chwili przywędrowała do mnie czaszka z czajem i ogóreczki kiszone domowej roboty. Na stole pojawił się też płow, ale inny niż do tej pory mieliśmy okazję tutaj spożywać. Tym razem był uroczysty - oprócz podstawowych składników, czyli ryżu (co znamienne, tym razem był najlepszy gatunek ryżu, czyli uzgieński), marchwi i mięsa, była też pomarańcza, którą zrosiliśmy całe danie oraz duszone jabłka, które zupełnie zmieniły oblicze płowu. Był to bez dwóch zdań, najlepszy płow jaki jedliśmy w życiu. Pojawiła się flaszka wódki, zawinięta w czarną torbę, a u naszego gospodarza raczej się nie piło (w ciągu dwóch tygodni sam wypił tylko jeden kieliszek wódki, bo kazał mu to zrobić ktoś wyższy od niego w strukturze mahalli). Coś najwyraźniej święciło się tutaj i nie były to urodziny mojej żony :)

Moja córka wychodzi za mąż za jego syna - zaczął nasz gospodarz po krótkiej chwili, jak już nieco utytłaliśmy dłonie tłustym ryżem, pokazując palcem na jednego z mężczyzn.

No i wszystko jasne! Trafiliśmy na czas takiego a la proszenia. Najpierw spotkani w domu ojca przyszłej panny młodej, a po 2 godzinach wizyta w domu ojca pana młodego. Co ciekawe, wszyscy podkreślają, że są bliskimi krewnymi. To tylko potwierdza możliwość i popularność endogamii, z którą spotkaliśmy się w jakichś artykułach. Najedzeni (Dorota nawet więcej podjadła, bo u kobiet pojawił się wielki tort - ten co przyniosły poprzedniego dnia - 8 marca, to dzień wolny od pracy w Kirgistanie), zakurzyliśmy po fajeczce (Dorocie też jedna z lasek proponowała papierosa - kolejna nowość), w tym czasie dostaliśmy zaproszenie na ślub pary młodej.

Myśleliśmy o powrocie do Kirgistanu na przełomie sierpnia i września tego roku, ale w takiej sytuacji nasz przyjazd to już raczej pewniak!!! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
agrafkaisznurek
agrafka i sznurek
Dorota i Bartek
zwiedzili 17% świata (34 państwa)
Zasoby: 489 wpisów489 86 komentarzy86 801 zdjęć801 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
09.03.2023 - 28.03.2023
 
 
30.04.2022 - 08.05.2022
 
 
01.09.2020 - 01.09.2020