Dzisiaj policjanci trafili mnie akurat w samym środku leżakowania w wannie. Nie było rady i należało wyskoczyć w ręczniku do okna. Szkoda, że Dorota akurat prowadziła zajęcia online z jakąś grupą. Było kino.... :))
Policjanci zadawali zdecydowanie więcej pytań. Oprócz jakichś potrzeb typu lekarstwa, pożywienie i napoje, po raz pierwszy po pytaniu czy jestem sam, padło więcej pytań dotyczących samej Doroty. Nazwisko, data urodzenia, czy siedzi ze mną i nigdzie nie wychodzi, czy nie wyjeżdżała a jak wyjeżdżała to gdzie była i kiedy wróciła z zagranicy. Coś się pozmieniało najwidoczniej w procedurach w ramach tych zapowiadanych przez Morawieckiego obostrzeniach.
A z ciekawostek kwarantannowych, kilku kolegów z firmy wróciło do Polski kilka dni przede mną. Wracali dosyć zabawnie, bo z Arabii Saudyjskiej przez Jordanię (gdzie zamknęli im granice), potem jakoś przedarli się Wiednia i z Wiednia do granicy, skąd o ile mi wiadomo ktoś z firmy po nich pojechał (z Wawy), bo nie było jak lokalnie transportu lądowego zorganizować. Fajna przygoda. Ale wspominam o nich z innego powodu. Otóż, podobno dopiero po ponad tygodniu od powrotu ktoś ze stacji epidemiologicznej odezwał się do nich i spisał info odnośnie stałego pobytu na czas kwarantanny. Po ponad tygodniu. Czyli w samolocie wtedy jeszcze procedury nie były do końca kompletne i sztywno przestrzegane. A koledzy rozpoczęli swój powrót z Arabii Saudyjskiej zdaje się 15 marca..... Dramat.