Jako, że nasze poletko doświadczalne znajduje się pod Rijadem, fotek z samej stolicy na razie nie ma i chyba nie będzie. Może w czwartek to się zmieni, bo mam urodziny, to może jakąś knajpę w centrum należałoby uskutecznić. Chociaż z drugiej strony, tyle się dzieje na tej naszej pustyni, że nie ma czasu na stołeczne głupotki i pałętanie się po mieście. Zobaczymy. To co na pewno widać w Rijadzie, że w samym centrum człowieka wita typowy dla krajów muzułmańskich burdelik i bałagan, w moim odczuciu to akurat wychodzi na plus, bo wolę jak ktoś coś przepycha, przechodzi gdzie popadnie, drogę zakorkuje, wjeżdżając na czwartego w wąską uliczkę itd. Ale mało kto tutaj trąbi na siebie, a zatem jest kulturka w porównaniu choćby z Bangladeszem. Kierowcy walą jedynie długimi światłami, a na autostradzie, co bardziej niecierpliwi, wyprzedzają po wewnętrznej wzniecając tumany kurzu i nie bacząc na barierkę lub brak asfaltu.
Dalej od centrum miasto sprawia wrażenie, jakby ktoś tutaj ponktowo inwestował w różnych odstępach czasu i wokół każdego z takich punktów nawalone jest restauracji z neonami i supermarketów. Czasem też stacja jakaś no i meczet gdzie w niedalekiej odległości.
W nocy to fajnie wygląda, bo wszystkie pięknie rozświetlone tymi neonami, latarniami i czym tam kto chce. Generalnie, jak na tę krótką wizytę, w moim przekonaniu miasto jest zadbane. Czy ładne? To już nie mnie oceniać. Kwestia subiektywna i z pewnością dyskusyjna.
Jutro Dammam. No prawie Dammam. Bo dla odmiany będzie pustynia wokół właśnie tego miasta portowego.
Of the beaten path - czy chcę, czy nie, tak to już u mnie jest :-))))))