Wyjeżdżamy na kilkudniowy reset w ukraińskich Karpatach, licząc na garstkę śniegu i skok do zimnego strumienia po posiadówie w rozgrzanej bani. W drodze towarzyszą nam ostatnie wigilijne krokiety made by Babcia oraz wspaniały pasztet z jelenia produkcji Mamy. Krokiety i jeleń nie doczekają postoju na granicy polsko-ukraińskiej, ale może to i lepiej dla nich. Znajomi, którzy wracali na Ukrainę przed polskimi świętami jechali z Wawy do Lwowa 20 godzin. Pozyem uvydym jak to będzie w przypadku wyjazdu pod koniec drugiego dnia świąt. Ukrainiec z Ubera, który podrzucił nas nas pod Kinotekę, twierdził, że jego znajomi jechali w święta ok 12 godzin. Czyli tendencja spadkowa :) Przekonamy się już za kilka godzin. Na razie nastroje super, bo zero palm w kilkudniowej perspektywie, zero monsunu, zero wilgoci i zero wysokiej temperatury :)
Bukovel zapowiada się mega fajnie, bo to w miarę nowy ośrodek z w miarę nową infrastrukturą. Takie polskie Zakopane tylko mniej przeorane turystycznie. Jeszcze.
A sam Sylwester we Lwowie czyli przyjemne spotkanie z Pijaną Wisznią w cenach normalnych a nie oferowanych na Nowym Świecie :)
Kilka następnych dni zapowiada się wyśmienicie :D