Organizatorzy nie pomyśleli i zamiast wszystkie dyscypliny skomasowac blisko siebie, stworzyli cztery "areny olimpijskie" bez połączenia komunikacyjnego. Zero marszrutek czy autobusów. Tylko taksówki albo kierowcy prywatni, którzy też działali w owe dni jak taksówki, bo to zawsze kilka somow można przytulić. Cześć dyscyplin związanych z końmi plus kilka wydarzeń przeniesiono 70 km za Choplon-Ata, w dolinie Kyrczyn. Tak, po koszmarne jeździe w korkach po bezdrożach, znaleźliśmy się pośród spiczastych wzniesień i nie kończącego się obozowiska jurt.