Dzień nawet spoko. Mimo walnietego kolana przelazlem prawie 25km a całe to lazenie zwieńczyl autostop, który sam się złapał przed Opolem Lubelskim. Tak wylądowałem w Chodlu, gdzie księża pozwolili mi przenocować w namiocie na tyłach kościoła. Dla mnie bomba, bo okazało się, że mają tam kocią rodzinkę i cztery pary małych ślepi wodzą za mną od płotu do płotu. Do tego jeszcze kocurzyca i kocur, którzy też bacznie śledzą moje poczynania i czy czegoś do żarcia nie mam :-)
A jutro przejdę się do pobliskich ruin kościoła jezuitów na wyspie. Pierwotnie podobno drewniany, obecnie już murowany, historią sięga prawdopodobnie XII wieku - tyle na razie w skrócie, bo resztę można znaleźć w necie. Jutro kilka fotek z owej wysepki.