Czyli nikt nas nie oszukał. Pojutrze wyjeżdżamy z Tadżykistanu a jeszcze w marcu kierowca, który wiózł nas z Batkienudo Chodzentu zapewniał, że do kwietnia będą już pierwsze owoce. I są!!! :-)
Wczoraj zrywalismy pierwsze czereśnie. Już słodkie. A mniej więcej 2 tygodnie temu pierwszy raz w tym roku wcinalismy morele.
Z modelami to ciekawa sprawa, bo one są wciąż niedojrzałe według naszych standardów. Okazuje się jednak, że tutaj na północy Tadżykistanu oraz w okolicach Duszanbe, czyli zapewne wszędzie gdzie są ogrody z morelkami, właśnie niedojrzałe to przysmak.
Można jeść w całości, bo pestka jeszcze się nie wykształciła. Podobno zdrowe (ciekawe co na to nasze babcie!) a i smaczne (chociaż cholernie kwaśne). Znakomite do browarka. A ponoć jeszcze lepsze jeśli zanurzymy je w soli. Tego nie próbowaliśmy. Wystarczy nam kuruk - kuleczki z suszonej śmietany, słone i kwaśne w jednym, tutejsza flagowa zagryzka.