Dwudniowy autostop z Oszu do Biszkeku uznajemy za udany. Na początku grudnia warto jednak wziąć poprawkę na pogodę. Na przełęczach, a tych jest kilka po drodze, spotkaliśmy zaspy śnieżne a ciężarówki jeździły jak na łyżwach, nie mogąc podjechać lub wpadając w poślizgi przy zjeździe. Może się zdarzyć, że na przełęczy postoimy po kilka godzin w długim korku. Na dodatkowo utrudnił przejazd fakt, że jechaliśmy w sobotę, w związku z czym służby drogowe działały ze znacznym opóźnieniem.
Info praktyczne:
żeby wydostać się z Oszu na wylotowke do Biszkeku, najlepiej złapać marszrutke nr 160 (jeździ przez centrum) i wyjechać na Osh Gul'cha road, czyli na drogę M41 w stronę Irkesztamu. Wysiadamy na dużym rondzie, skrzyzowanie dróg M41 i A370, jakieś 7 km za centrum miasta. Dojeżdżają tam też marszrutka nr 3, 115, 121 (kręci się też w okolicy góry Sulejmana), 149, 161, 341. Bilet po 10 som.
W Osz pogoda wyśmienita. W ciągu dnia słoneczko i temperatury bliskie + 15. Jakieś załamanie zaczęło się wczoraj i spadł deszcz. Miejscowi spodziewają się początku prawdziwej zimy, która w tym roku zaczyna się ponoć zdecydowanie później niż powinna.
W Okolicach Biszkeku lało dzisiaj przez pół dnia.
W wyższych partiach gór, nocą, temperatura kręci się wokół - 20.
To co najwspanialsze dla nas, wreszcie mamy ser żółty, oliwki, normalne piwko i wiele innych rzeczy, których przez ostatni rok nie można było dostać lub były dostępne, lecz w zaporowej cenie. Ale jest coś jeszcze. W Kirgistanie możemy wreszcie porozumiewać się normalnie ze wszystkimi. To zdecydowanie komfortowa sytuacja. A atmosfera miast i wiosek przypominam nam polskie podwórko. Wszystko rozwijało się w podobnym czasie i tempie. Taki polski feeling rozpoczął się już w chińskim Urumczi w prowincji Xinjiang, ale Osz i Biszkek oraz wsie po drodze to dosłownie polsko-rosyjsko-ukraińsko-mołdawski klimat. Szykuje się piękny zimowy czas :)