Wszystko szło pięknie (płynny przejazd południowymi kresami Bangkoku, czyli drogą nr 35 i drogą nr 9), ale popelnilismy drobny błąd, który o mały włos nie kosztował nas noclegu w Bangkoku. Co się stało? A niby nic wielkiego. Nie chciało nam się cofać do bramek prze węźle dróg 35 i 9. Założylismy, że na 9tke wejdziemy kawałek dalej. Tyle, że później było to już niemożliwe. 9tka przechodzi w długi i wysoki most, na który nikt nas, z świadomych względów, nie wpusci. Potwierdził to PAN z obsługi autostrady, który jasno dał do zrozumienia, że musimy znaleźć legalny sposób na pokonanie rzeki.
Zbliżała się 18:00, więc należało myśleć szybko. Jak zwykle w takich momentach, rozwiedlismy się jakieś 5 razy po czym, zapadła decyzja. Bierzemy takse do kolejnego węzła i liczymy, że koleś skuma w czym rzecz. Koleś nie skumal, co bralismy zresztą pod uwagę, ale zgodził się jechać do momentu aż powiemy stop. Dotarlismy tak aż do ulicy Sukhumvit. Pokonalismy zaledwie 5-7 kilometrów, ale za to jak cennych. A koszt w tak krytycznej sytuacji też niewielki. Zaledwie 115 bahtow, czyli ok 11 PLN. Teraz należało już tylko przejść pomiędzy samochodami na drugą stronę drogi. Zza estakad machal do nas trąbą wielgachny słoń.