Na północy Malezji, zmierzając z zachodniego na wschodnie wybrzeże, najprościej dojechać malowniczo położoną drogą nr 4. Na sporym odcinku wiedzie ona wzdłuż tajskiej granicy, prawie się o nią ocierając w miejscowości Bukit Bunga. Przed Bukit Bunga cały czas są góry, w zasadzie od miasta Gerik albo i jeszcze wcześniej. Na odcinku kilkudziesięciu kilometrów przecina się rezerwat przyrody, który stanowi ostoję dla dzikich słoni.
Spotkanie ze słoniem to nie przelewki, więc nasz znajomy z Sungei Patani, słysząc, którą drogą zamierzamy przemierzyć protonem, od razu podzielił się dwiema wskazówkami. Jak złapie nas zachód słońca lub, jeszcze lepiej, zmrok, to należy odruchowo:
1. bacznie obserwować protona, bo to marka, której ufać nie można :)
2. wyłączyć silnik i światła
Jak podnerwimy słonika, to zrobi z nas konserwę. A wg niego na drodze nr 4, przecięcie przez słonia drogi jest równie prawdopodobne co trafienie w kurę albo azora, przejeżdżając przez tereny wiejskie gdziekolwiek na świecie.
Na słonia szczęśliwie nie trafiliśmy. Trafiliśmy za to na fascynującą górkę, prawdopodobnie, wapienno-lessową, którą od razu przywiodła na myśl chińskie Yangshuo oraz kilka innych miejscowości, gdzie można natknąć się na fantastyczne jaskinie. Skręciliśmy na azymut i oddaliśmy się w ręce intuicji. Ta kolejny raz nie zawiodła i kombinacją dróżek dojechaliśmy przez jakąś wioskę do Gunung Reng - przepięknej jaskini, która przypadnie do gustu nie jednemu grotołazowi. Jako, że byliśmy przygotowani na podobieństwo "polskich januszy na Giewoncie", postanowiliśmy jedynie zajrzeć kawałek do środka. Dorocie na więcej nie pozwoliły flip-flopy, a ja w trampeczkach to też zbytnio poszaleć w tej eksploracji nie mogłem. W każdym razie wewnątrz są przystosowane ścieżki dla turystów i nawet jako tako wyglądające barierki zabezpieczające. Pierwsza komnata wygląda przepięknie i sprawia, że można poczuć się jak niewielka mróweczka. Aby podziwiać drugą, należy pokonać najpierw trochę zawalonych skał. Co jest dalej, nie wiemy, więc jak ktoś z Geobloga ma jakieś foty z tego miejsca, to chętnie zobaczymy.
Gunung Reng może nie jest tak spektakularna jak np. Jaskinie Prometeusza pod Kutaisi czy nawet nasze rodzima Jaskinia Raj (którą polecamy szczególnie rodzinom z dziećmi ze względu na super formę przekazu, jaką proponują tamtejsi przewodnicy), zdecydowanie warto było zjechać z "czwóreczki" i poświęcić jej odrobinę uwagi.
Ps. jak ktoś lubi skałki, to zdaje się, że można tutaj takie coś zorganizować. Zresztą pionowa ściana, długa na kilkadziesiąt metrów, bardzo do tego zachęca.
A więcej opcji z ekstra jaskiniami w Malezji, można prześledzić w linku poniżej. Jest w czym wybierać :D
https://says.com/my/lifestyle/caves-in-malaysia