Miało być w ogródku albo pod czyimś płotem. I miało być już w Popkowicach, ale nie udało się. Nie miałem szczęścia do panów, bi ci gdzieś się pochowali albo pracowali w polu. Panie nie były zainteresowane, co dziwo o tyle mniej, że w całej okolicy przyjeżdża do pracy przy zbiorach podobno zatrzęsienie Ukraińców. I ludzie boją się nie wiedzieć czemu. No chyba, że przyjeżdża sam najgorszy element, ale w to nie chce mi się wierzyć. W każdym razie przedkłada się to na moje szanse przy łapaniu stopa lub zagadywaniu ludzi, bo najpierw polustruja a potem pada pytanie czy jestem Ukraińcem czy Polakiem. I wtedy zabierają do samochodu. Nie będę generalizować, ale od wyjścia z Kazimierza 3 dni temu, spotyka mnie to bardzo często.
Wczoraj dostałem nawet propozycję pracy i miałem zaczynać od zaraz. Pan pod sklepem, gdzie kupowałem wodę, tak się naokoło mnie zakręcił, że zapomniał zapytać o narodowość. I ostatecznie nie pracuję przy zbiorze malin czy porzeczki, bo wyszło na jaw, że jestem Polak :-)