Przez ostatni tydzień siapi deszcz co utrudnia jazdę w górach. Jeszcze pod koniec marca droga z Duszanbe do Chodzentu nie była przejezdna. A wszystko przez lawinę, która zatrzymała kierowców na ponad dobę w górach. A podobno to i tak nic, bo zdarzają się 5-6 dniowe zakleszczenia pojazdów gdzieś pośrodku dupy.
Na odcinku z Duszanbe do Ayni, czy na odcinku 130 kilometrów, minęliśmy 5 mniej lub bardziej pogniecionych pojazdów. Kamaz spłonął, Biała gazela pasażerska została zmieciona pod krawędź drogi a kilka osobowek uszkodziły pomniejsze kawałki skał. Nie obyło się bez oczyszczania głazów z drogi. Dla nas przygoda, a dla kierowców shared taksi codzienność. Życie kierowcom ułatwiają nieco chińskie inwestycje w postaci tuneli. Podobno otworzono je 4-5 lat temu i od razu skróciły czas przejazdu osobowka ze stolicy do Chodzentu do 5 godzin.
Pamir odwiedzimy przy innej okazji. Permit do strefy GBAO to w końcu tylko 100 somow za osobę, czyli jakieś 6 zeta :-)