Pierwszy dzień w Tajlandii był nad wyraz owocny i pełen wrażeń. Dzięki fantastycznym kierowcom i ich rodzinom dotarlismy sprawnie z granicy malezyjskiej aż do prowincji Surat Thani. A to nie koniec, bo kierowca TIRa, z którym konczylismy trasę tego dnia, zaproponował wspólny nocleg na stacji benzynowej. Jutro pobudka o 4:00 rano i jedziemy dalej wspólnie. Mamy fart, bo kierowca jedzie aż do rodzinnego Kanchanaburi (z wielkim żalem !musieliśmy odrzucić zaproszenie na wspólne wędkowanie i whisky, tym razem nasz cel to festiwal byków w Chonburi), a zatem podrzucie nas w okolicę Bangkoku. Czyli już za wczasu możemy ogłosić, że z sukcesem pokonalismy ponad 1000 km :-)